Przed kilkoma laty działała bardzo nachalna akcja, mówiąc bez ogródek, wciskania kart kredytowych każdemu klientowi banku. Promocja wałkowana byłą do znudzenia. Obecnie bankowcy doszli do wniosku, że rynek jest już nasycony i nie ma sensu bardziej bombardować ludzi. Tym bardziej, że część produktów, które miały być ekskluzywne, nagle okazała się być produktami masowymi. Z punktu widzenia klienta warto zadać sobie pytanie, dlaczego bankom tak bardzo zależy na wydawaniu kart kredytowych? W końcu większość z nich jest albo po prostu darmowa, albo staje się darmowa po przekroczeniu limitu transakcji, jaki zwykły człowiek osiąga płacąc za same pieczywo.
Najważniejszy element dochodu banków to prowizje płacone przez sprzedawcę przy realizacji każdej transakcji. Klient w ogóle nie wie, że takie transakcje istnieją, ale czasami można się spotkać z sytuacjami, w której sklep nie przyjmuje kart płatniczych. Spowodowane jest to faktem, ze zwłaszcza w przypadku niewielkich biznesów, płacenie kramami kredytowymi jest problemem ze względu na obcinanie i tak nie za wysokich przychodów. W naszym kraju prowizje przy transakcjach są stosunkowo wysokie, przez co dla banków jest to naprawdę złoty interes i są wyjątkowo zainteresowane oferowaniem karty każdemu, kto tylko chce ją posiadać.
Odsetki
Druga kwestia może być widziana przez posiadacza karty jako problem, ale nie ma powodu, by tak realnie było. Chodzi o to, że jeśli nie spłaci się zadłużenia z okresu rozliczeniowego na jego koniec, bank naliczy nam odsetki tak jak przy normalnej pożyczce gotówkowej. Sęk w tym, że są to horrendalnie wysokie odsetki. Zazwyczaj się tego nie zauważa, ponieważ sumy zadłużenia nie są wysokie, więc spóźnienie się o miesiąc z zapłatą odsetek za tysiąc złotych nie będzie się wiązało z nominalnie wysokimi kosztami. Ale tysiąc złotych razy tysiąc klientów i nagle okazuje się, że bank zarobił bardzo dużo. Podkreślać należy, że jeśli reguluje się swoje zobowiązania terminowo, nie wiąże się to z żadnymi kosztami.